Sędzia Manuel Mejuto Gonzalez (44 l.) tydzień temu tak zalazł Arcziemu za skórę, że wściekły bramkarz Celticu omal go nie pobił. W czasie rewanżowego meczu eliminacji do Ligi Mistrzów (Arsenal wygrał z Celtikiem 3:1) hiszpański sędzia skompromitował się tak, że śmiała się z niego cała Europa. Mejuto Gonzalez dał się nabrać na teatralny upadek napastnika Arsenalu, Eduarda, i podyktował rzut karny, mimo że Boruc nawet go nie dotknął. Polak wpadł w szał, podbiegł do arbitra i wykrzyczał mu do ucha, co sądzi o jego pracy. Był tak wzburzony, że przez chwilę wydawało się, że dojdzie do rękoczynów.
Artur trochę przesadził, ale jego pretensje były uzasadnione. Zresztą kilka dni później UEFA przyznała, że Mejuto Gonzalez popełnił błąd i ukarała Eduarda za symulowanie faulu dyskwalifikacją na dwa mecze. Co na to hiszpański sędzia kalosz? Zamiast uderzyć się w piersi i z pokorą przyznać do pomyłki, cały czas przekonuje, że podjął dobrą decyzję! Stwierdził, że z jego perspektywy cała sytuacja wyglądała tak, jakby Boruc faulował, więc nie można mieć do niego pretensji.
Bezczelny gamoń powinien odpocząć od sędziowania. Jednak UEFA zamiast go ukarać, nagrodziła go kolejnym zleceniem i jutro nieudacznik poprowadzi mecz w Chorzowie. Zresztą to nie pierwsza wpadka Hiszpana. Dwa lata temu był wrogiem publicznym numer 1 w Szkocji po decydującym o awansie do EURO 2008 spotkaniu z Włochami. W kluczowym momencie meczu podyktował rzut wolny, po którym Italia zdobyła gola. - Faulu nie było, widział go tylko jeden człowiek - oburzał się wtedy szkocki trener Alex McLeish, który nazwał decyzję arbitra "nieprawdopodobną pomyłką".
Jak widać, Hiszpan ma problemy ze wzrokiem, widzi rzeczy, których nie ma. Mamy więc dla niego prezent - okulary. Może gdy je założy, uniknie kolejnej wpadki.