Krzysztof Szewczyk: - Film ten stał się na całym świecie symbolem ery disco, a odtwórca głównej roli - John Travolta - zyskał status wielkiej gwiazdy. Album ze ścieżką dźwiękową jest do dziś najlepiej sprzedającym się soundtrackiem w historii.
M.S.: - Tony pracuje w sklepie z farbami i boryka się z kłopotami dnia powszedniego. Aby o nich zapomnieć, co sobotę chodzi do dyskoteki, gdzie jest królem parkietu. Historia ta zawojowała świat.
K.S.: - Zastanawiam się dlaczego. Chyba nie tylko z powodu muzyki zespołu Bee Gees. Ten film mówił wprost, że taniec i zabawa mogą być lekiem na całe zło. Tańcząc, Tony zapominał o tym, że jego ojciec jest bezrobotny, że brat, który miał zostać księdzem, buntuje się przeciw temu... Taniec był też dla niego drogą do zdobycia pięknej Stephanie...
M.S.: - Jak sobie pomyślę, że ten kultowy film powstał na podstawie zmyślonego artykułu prasowego...
K.S.: - Ten artykuł napisał Nick Cohn, znany angielski krytyk muzyczny. Opublikował go w magazynie "New York" w styczniu 1977 r. Artykuł nosił tytuł "Rytuały plemienne nowej sobotniej nocy" i opowiadał o robotniczej kulturze disco z Brooklynu. Przeczytał go Robert Stigwood, menedżer Bee Gees, i postanowił nakręcić film
M.S.: - Wszystko się zgadza, tyle tylko, że Cohn rzecz całą zmyślił. Przyznał się do tego dopiero w latach 90. Tłumaczył się, że będąc młodym angielskim dziennikarzem, przyjechał do USA i kompletnie nie znał tamtejszych realiów. Kiedy więc zamówiono u niego artykuł o subkulturze disco, bał się przyznać, że nie wie, o co chodzi. Wymyślił więc całą historię. Nazwisko i imię głównego bohatera "pożyczył" od popularnego amerykańskiego golfisty. Prawdziwe były tylko realia klubu na Brooklynie.
K.S.: - W Polsce też był wtedy popularny taki slogan: "Disco to jest wszystko", czyli że prawdziwe szczęście można znaleźć tylko na parkiecie.
M.S.: - "Gorączka sobotniej nocy" przyniosła sławę Travolcie. Ale gra w filmie nie była dla niego łatwa, bo w czasie kręcenia filmu musiał się zmagać ze śmiertelną chorobą żony Diany Hyland, która zmarła na raka piersi jeszcze przed ukończeniem zdjęć.
K.S.: - Travolta do dziś dnia przechowuje buty, w których tańczył w "Gorączce...", czasami wyjmuje je z szafy, żeby na nie popatrzeć, ale nigdy jeszcze nie odważył się w nich zatańczyć.