Związkowcy twierdzili, że przysłani do negocjacji przedstawiciele rządu nie mieli żadnych pełnomocnictw ze strony premier Ewy Kopacz (59 l.) i zerwali w sobotę rozmowy. W niedzielę ponownie usiedli do negocjacji, ale te zakończyły się gigantyczną awanturą. Po dwóch godzinach burzliwej dyskusji, związkowcy wyszli oburzeni z sali. - Skandal, złodzieje, nasze działania nazwano pajacowaniem - mówili jeden przez drugiego. Co prawda, przedstawiciele rządu później próbowali łagodzić sytuację i przepraszać górników, ale ci zapowiedzieli na dzisiaj zaostrzenie protestu. Jakby na potwierdzenie coraz bardziej napiętej sytuacji, w kopalniach, które mają zostać zamknięte, czyli Brzeszcze, Sośnica-Makoszowy, Pokój oraz Bobrek-Centrum, rośnie liczba protestujących. Ogółem w podziemnych protestach bierze udział ponad 2000 górników. Wspierają ich także mieszkańcy miast. W weekend protestowali m.in. w Brzeszczach i Zabrzu.
Zobacz: Dr Jerzy Markowski dla Super Expressu: Nie warto likwidować kopalń
Górników próbowała uspokajać premier Ewa Kopacz. - Żaden górnik dołowy nie będzie pozostawiony samemu sobie. Plan naprawczy górnictwa ma służyć ratowaniu miejsc pracy, a nie ich likwidowaniu - deklarowała. Szanse, by tymi słowami przekonać związkowców, są jednak na razie nikłe...