Kolejne spotkanie odbędzie się w nocy z wtorku na środę polskiego czasu. Ale już teraz widać, że Magic, którzy przed tą rywalizacją skazywani byli na porażkę z najlepszym teamem sesji zasadniczej, grają bez najmniejszych kompleksów.
- Jesteśmy lepsi na prawie wszystkich pozycjach i mamy zamiar wyeliminować Cleveland. Czuję się dobrze, gram pewny siebie i mam coraz większe zaufanie u partnerów w zespole - mówi Gortat, który rzucił 4 pkt i zebrał 5 piłek w ciągu 23 minut.
Polak udowadnia rywalom, że lekko nie będą z nim mieli. Przekonał się o tym sam największy gracz NBA, LeBron James (24 l.). "Król" dwa razy nadział się pod koszem na efektowne "czapy" założone przez polskiego gracza.
None
- Uwielbiam tego Gortata! - wrzeszczał amerykański komentator po drugim bloku Marcina. A upokorzony James coraz rzadziej decydował się na atakowanie bronionej przez Polaka tablicy. Rzucił oczywiście swoje 41 pkt, ale tak jak w pierwszym meczu (wtedy zaliczył aż 49), nic to nie dało Cleveland.
W tym sezonie Magic nie przegrali jeszcze z Cavaliers we własnej hali. W ostatnich 14 meczach aż 10 razy byli górą. Nic dziwnego, że gracze Magic czują się coraz lepiej.
- Gdy się rozkręcamy i łapiemy swój rytm, jesteśmy trudni do zatrzymania - uważa Gortat.
Cavaliers już wiedzą, że grunt pali im się pod nogami. W trzecim meczu postawili na siłę fizyczną, grali bardzo ostro, nie brakowało scysji między zawodnikami. W jednej z akcji rozgrywający Orlando Anthony Johnson uderzył łokciem w twarz Mo Williamsa, aż ten zalał się krwią.
- Im dłużej się gra z tym samym rywalem, tym bardziej się go nie lubi - przyznaje James.
- Nie obchodzi mnie, że ktoś nas nie docenił. Umiemy wygrywać i chcemy to wszystkim pokazać po drodze do mistrzostwa NBA - komentuje lider Orlando Dwight Howard.