Marcin wpadł do Polski tylko na kilka dni. Pod koniec sierpnia jedzie na Florydę, by szykować się do rozgrywek NBA, które startują w końcu października. Jeszcze w tym tygodniu złoży podpis na dwuletnim kontrakcie z Orlando Magic.
Ma wakacje, ale nie zaniedbuje formy. W salce treningowej Legii najpierw pograł w kosza z bratem - byłym bokserem, 6-krotnym mistrzem Polski, a potem wyzwał go na pojedynek w ringu. Wszystko pod bacznym okiem ojca rodu Janusza oraz siostry Małgosi.
Dostał w splot słoneczny
Na boisku koszykarskim niższy o kilkadziesiąt centymetrów Robert próbował różnych sztuczek, ale w końcu poległ z mierzącym 213 cm bratem.
- Ciągnął za koszulkę, popychał, faulował i mówił, że nic nie było - opowiada ze śmiechem Marcin, który na rewanż do ringu wchodził z lekkim niepokojem.
W "klatce" od razu było widać, kto ma za sobą pięściarską karierę.
- Jak stoisz, no jak stoisz?! - wołał do Marcina tata. - Co tak sztywno, chowaj barki, gdzie się tyłem odwracasz, kozaczku?! - strofował syna. A ten bez skutku próbował wykorzystać zasięg ramion. Okazało się, że Robert jeszcze pamięta, jak się boksuje. W pewnym momencie musnął brata po splocie słonecznym.
- O matko, nie mogę złapać tchu! - Marcin musiał na chwilę stanąć.
Jeszcze 10 kg mięśni
- Tu trzeba się zmęczyć, to nie kosz, gdzie pięciu biega i się można opieprzać - żartował Gortat senior.
Sparing się skończył, sędziów co prawda nie było, ale na punkty na pewno wygrał Robert.
- Szybki jest, skubany - chwalił brata Marcin. - Nie przypuszczałem, że aż tak.
Jeszcze siłownia i kilka okrążeń po stadionie. Po treningu waga pokazuje 109 kg. - W Orlando chcieliby, żebym dołożył dziesięć kilogramów mięśni - opowiada Marcin. - Ale mi to wystarczy, mam przecież tylko cztery procent tkanki tłuszczowej - mówi, robiąc przysiady z ważącą 100 kg sztangą.
Tata na piersi
Przed wylotem do USA Marcin do kolekcji tatuaży doda jeden, chyba najważniejszy.
- Na piersiach będę miał sylwetkę ojca z jego medalami olimpijskimi - wyjaśnia.
Potem pozostanie tylko przekonać bojącego się latać tatę, żeby samolotem wybrał się za ocean obejrzeć debiut syna.
- Spijemy go i jakoś wsadzimy na pokład - zapowiada nasz człowiek w Orlando Magic.