Pan Andrzej Tylman opowiedział w wywiadzie, że przez pierwszy rok od tragicznych wydarzeń prawie wcale nie wychodził z domu. Jak tłumaczył, " siedziałem w domu i tylko myślałem, jak to wszystko rozgryźć". Następnie gorzko kontynuował: - Nadal nic nie wiemy. Żebym wiedział, jaka była przyczyna i żebym miał pewność, kto za tym wszystkim stoi, to może byłbym spokojniejszy, ale nadal nic nie wiem. Najbardziej cierpi rodzina, bo kto może cierpieć? W Poznaniu już dwa lata sprawa trwa, a nadal nie ma żadnego rozwiązania.
Ojciec Ewy Tylman przyznał, że jego życie od śmierci córki zmieniło się diametralnie, mówiąc: - To życie pędzi na przód i nie da się go zatrzymać. Cały czas myślami jesteśmy przy dziecku, przy Ewie, ale jej nie ma. To jest właśnie ta tęsknota, że jej nie ma, że nie można z nią porozmawiać. To była dziewczyna pełna życia, chciała się rozwijać, planowała rozpoczęcie studiów magisterskich. To jest bardzo przykre... Jak inaczej można to powiedzieć? A czas nic nie zmienia, nic.
Tęsknota za zmarłą córką towarzyszy mu nieustannie, lecz zdecydowanie najgorzej jest wówczas, gdy odwiedza jej grób na cmentarzu. Jak zdradził: - To jest ciężkie przeżycie. Jak się stoi przy grobie, to myśli przychodzą różne i wciąż jest ten sam przeszywający smutek. Dopytywany, jak według niego wyglądałoby teraz jego życie, gdyby Ewa żyła, odpowiedział przejmująco: - Na pewno uczyłaby się dalej. Na pewno by się rozwijała. Być może zaprowadziłbym ją do ołtarza, a nie na cmentarz… To jest najgorsze, że dziecka nie ma, a teraz mamy wnuki i na pewno by się cieszyła z nami, a jej nie ma.
Zapytany, czy zdarza mu się płakać za Ewą, szczerze wyznał: - Oczywiście, że tak. Mimo że facet powinien być twardy, to pojawiają się łzy. Najtrudniej jest chyba, kiedy przychodzą święta… Ale zaciskam zęby. Muszę twardo stąpać po ziemi, bo jak się zacznę rozklejać, to nie będzie dobrze. Muszę też myśleć o bliskich. Żona na to patrzy. Ona choruje i przeżywa tę stratę bardzo mocno, cały czas pyta "dlaczego jej nie ma?”. Mamy jednak jeszcze dla kogo żyć. Mamy dwóch synów, fajne synowe i wnuki. Cały czas się wspieramy.
Dodatkowo okazuje się, że w oczekiwaniu na zakończenie procesu, tata Ewy Tylman chce pomóc innym rodzicom, którzy są w podobnej sytuacji. W związku z tym zwrócił się o pomoc do polityków. Jak zdradził: - Teraz z moim kolegą z Konina, który też stracił dziecko, byliśmy w Warszawie i rozmawialiśmy z ministrem Andrzejem Derą. W spotkaniu uczestniczył także poseł Krzysztof Maciejewski, którego córkę także zamordowano. Rozmowa dotyczyła rozwiązań, które powinny zakładać opiekę nad ludźmi, których dzieci tak brutalnie skrzywdzono. Chodzi o szeroką pomoc dla rodziny, bo w tej chwili zostajemy z tym sami. Wiadomo, że jest współczucie od przyjaciół, znajomych, czy nawet obcych ludzi, ale ile tego współczucia będzie? Góra 2 miesiące. Każdy ma swoje sprawy, a człowiek zostaje sam i się tym wszystkim dobija. To ma być pomoc w dużym zakresie. Przecież to każdego może spotkać. Jeszcze w tym roku Sejm powinien się tym zająć.