O sprawie poinformowała "Rzeczpospolita". Jak pisze gazeta, tuż przed ubiegłorocznymi wyborami w partii do gorzowskiej Platformy Obywatelskiej w ciągu kilku miesięcy zapisało się nagle 261 osób. W efekcie partia w 100-tysięcznej Zielonej Górze miała 170 członków, a w Gorzowie (110 tys. mieszkańców) prawie trzy razy więcej - 505.
Afera wyszła na jaw dzięki mieszkance Gorzowa Dorocie P. W marcu kobieta otrzymała pismo z PO, że od roku nie płaci składek członkowskich i zostaje wykreślona z partii. Problem w tym, że nigdy się do Platformy nie zapisywała. Dorota P. o sprawie zawiadomiła prokuraturę, a ta wszczęła śledztwo w sprawie fałszowania dokumentów.
Patrz też: Wybory 2011: Ludzie Dutkiewicza - prezydenta Wrocławia ruszają na Senat
- Wątpliwości mamy co do blisko 300 osób, które w bardzo krótkim okresie zapisały się do kół gorzowskiej PO - powiedział informator "Rzeczpospolitej".
Według dziennika, nagły przypływ członków mógł mieć związek z walką o władzę w regionie. Rywalizowało o nią dwóch posłów PO: Bożenna Bukiewicz z Zielonej Góry i Witold Pahl z Gorzowa. Dzięki 261 nowym członkom gorzowska PO na wybory zarządu regionu mogła wystawić aż 110 delegatów. Ostatecznie Pahl mimo ogromnej liczby delegatów nie wystartował w wyborach.
Jeszcze przed tymi wyborami zarząd regionu zaczął podejrzewać nieczystą grę i odmówił rejestrowania nowych członków z gorzowskich kół. Wówczas ich przewodniczący, za namową posła Pahla, odwołali się do Warszawy.
- Pahl osobiście zawiózł te odwołania do sekretarza generalnego partii Grzegorza Schetyny - powiedział rozmówca "Rz". Schetyna nakazał wpisać nowych członków. - Pahl triumfował. Mówił, że należy mu się funkcja przewodniczącego regionu, bo co czwarty członek lubuskiej PO jest z Gorzowa - dodał.