Łukasz Piszczek (22 l.) odzyskuje pewność siebie i miejsce w zespole Herthy. W meczu z Vfl Bochum grał pół godziny i był bardzo aktywny. Po spotkaniu, w rozmowie z "SE", obiecał, że wkrótce strzeli pierwszego gola w Bundeslidze.
Kiedy kilka tygodni temu zabrakło dla niego miejsca nawet na ławce Herthy, wydawało się, że Piszczek w Berlinie kariery nie zrobi. Ale karta zaczyna się odwracać. Przed tygodniem zagrał kwadrans, a w sobotę 30 minut.
- Kilka dni przed meczem trener spytał, czy mogę grać na lewej pomocy - opowiada Łukasz, który wyraźnie odżył. - Powiedziałem, że na tej pozycji grałem w Lubinie i dodałem, że bardzo zależy mi na graniu, obojętnie, czy w pomocy, czy w ataku.
W tym momencie potwierdzają się słowa Artura Wichniarka, który powtarza, że w Niemczech nie można siedzieć cicho, że trzeba walczyć o swoje.
- Ja w szatni już nie siedzę cicho - zapewnia Łukasz. - Z moim niemieckim jest coraz lepiej i przełamuję barierę wstydu. Nie była ona zbyt duża, ale brakowało mi słów, żeby rozmawiać - wyjaśnia.
Wkrótce po wejściu na boisko Łukasz popisał się strzałem, po którym piłka leciała z prędkością 103 km/h, tyle że kilka metrów nad bramką.
- Wcześniej trenerzy zwracali mi uwagę, że zbyt rzadko decyduję się na strzał, będąc blisko bramki, i niepotrzebnie oddaję piłkę kolegom. Dlatego teraz częściej będę strzelał.
Dla Łukasza pojawiło się światełko, a nawet światło w tunelu, co zbiegło się w czasie... z "Festiwalem Światła" w stolicy Niemiec. Największe gmachy, budynki i wieże były pięknie podświetlone, co robiło wielkie wrażenie.
- Widziałem podświetlony nasz stadion i wieżę telewizyjną, którą mijam, gdy jadę do domu, fajnie to wyglądało - przyznaje Łukasz.