Damian był pełnym życia wesołym chłopakiem. We wsi, w której mieszkał, wszyscy go lubili. Po szkole trenował piłkę nożną. - Zawsze pierwszy się kłaniał i rwał się do pomocy innym - mówią sąsiedzi chłopaka. To stało się w ułamku sekundy.
Ze wstępnych ustaleń śledczych i zeznań świadków wynika, że chłopak spieszył się na pociąg do szkoły w Gdyni. Zorientował się jednak, że zostawił w domu zeszyt, który był mu potrzebny na lekcje.
Chcąc uniknąć nagany od nauczyciela, nastolatek postanowił po niego wrócić. Zbiegł z peronu na tory. Nagle nadjechał pociąg. Damian myślał, że przed nim zdąży. To był śmiertelny błąd. Rozpędzony skład zmiótł chłopca z torów. Nie miał szans na przeżycie.
- Przy przejeździe kolejowym pociąg na coś najechał i nagle zaczął hamować. Konduktor powiedział, że przejechaliśmy człowieka - opowiada wstrząśnięty Marek Stolarczyk, pasażer feralnego pociągu. - Od razu przyjechało pogotowie, ale nie dało się już pomóc temu chłopcu - dodaje.
Pogrzeb Damiana odbył się w sobotę. Nastolatka pożegnali rodzice, koledzy z klasy, przyjaciele z boiska oraz mieszkańcy Gościcina.