Donald Tusk i Jarosław Kaczyński, przybrani na potrzeby kampanii w idealistyczne piórka, szukali pragmatyka, co z każdym może. Znaleźli go w Waldemarze Pawlaku, głównym strażaku (strażniku) moralności politycznej w Polsce. Dziś wykorzystuje go PO.
Jednak świadomość miejsca w szeregu obca jest jego ludziom. Wczoraj w Krakowie Janusz Piechociński (z partii "co z każdym może") najpierw pouczał przegranych PiS i LiD, jak zachowywać się w opozycji, następnie wyciągnął rękę do współpracy. Wreszcie nakazał samoograniczenie w dążeniu do stołków zwycięzcom, czyli Platformie. Król polowania.
Ofiarowując swoje względy na prawo i... lewo, malutki PSL podobny jest dziewce, z której gotowości korzystać każdy lubi, tyle że nikt jej nie szanuje. Pozory respektu znikną, gdy powstanie rząd. Wtedy PSL zostanie zjedzony przez PO, jak poprzednie sejmowe przystawki - LPR i Samoobrona przez PiS.
Będzie to kara za brak wstrzemięźliwości.