Polityczna awantura wokół szefa resortu sprawiedliwości zaczęła się od podania przez "Dziennik Gazetę Prawną", że minister złamał ustawę o ustroju sądów powszechnych, ponieważ żądał z sądów akt sprawy dotyczących szefa Amber Gold Marcina P. (28 l.).
Te zarzuty musiały ostro zaboleć Gowina, który zaatakował m.in. prawniczą sitwę i funkcjonujące prawo. - Mam w nosie literę przepisów, ważny jest ich duch i ważne jest to, że Polacy mają prawo żyć w państwie, gdzie wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów obywateli, a nie na straży interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych - mówił Jarosław Gowin w Żywcu. A już wczoraj za swoje niefortunne słowa przepraszał, ale nie do końca.
- Wypowiedziałem słowa, które wywołują kontrowersje: że mam w nosie przepisy, jeśli są sformułowane niejasno. Wiem, że wyrwane z kontekstu mogą wywołać obiekcje, i za to chcę przeprosić. Ale podtrzymuję sens tych słów. Nie mam wątpliwości, że w interesie wszystkich Polaków jest wyjaśnienie sprawy Amber Gold - mówił na konferencji Gowin.
Z tego powodu nie zamierza też podawać się do dymisji, której żądał szef klubu PSL Jan Bury (47 l.) oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej. - Premier powinien jak najszybciej zdymisjonować Gowina. Przecież minister powinien stać na straży prawa, a nie mieć je w nosie! Ciekawe są też jego słowa o prawniczej sitwie. Jeśli minister posiada jakąś tajemną wiedzę o niej, niech powstanie zatem komisja śledcza. Może dowiedzielibyśmy się czegoś bardzo ciekawego?! - mówi nam Dariusz Joński (33 l.), rzecznik SLD.