Okazuje się, że powyborcze zapowiedzi Donalda Tuska (56 l.) o wyciągnięciu ręki do współpracy z buntownikami z PO, czyli Gowinem i Żalkiem, okazały się jedynie mrzonką. Wszystko zaczęło się od wniosku Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej (72 l.) o zawieszeniu w prawach członka trzech "muszkieterów z PO". Godson sam odszedł z partii kilka dni temu. Dwóch pozostałych nie wystąpiło z nim, tylko spokojnie czekało na rozwój wydarzeń. W końcu wczoraj usłyszeli upokarzający wyrok: 1000 zł kary dla Gowina i trzymiesięczne zawieszenie członkostwa w PO dla Żalka.
- Za takie samo postępowanie zostaliśmy ukarani w sposób odmienny. Taka dysproporcja jest dla mnie niezrozumiała. Nie mogę jej zaakceptować i dlatego w solidarności z Jackiem Żalkiem także zawieszam swoje członkostwo w klubie na trzy miesiące - powiedział na konferencji Jarosław Gowin. Co teraz się stanie z niepokornymi politykami? Jacek Żalek w rozmowie z nami zapowiada, że na razie nie ma zamiaru opuszczać PO i przy okazji robi dobrą minę do złej gry. - Wciąż mam nadzieję, że Donald Tusk poważnie traktuje swoje deklaracje o współpracy ze mną i Jarosławem Gowinem w partii. Dodam jednak, że jeśli do takiej współpracy by doszło, to byłby to już dość kulawy dialog z Tuskiem - zdradza nam Jacek Żalek.
Tymczasem politolog Rafał Chwedoruk nie ma złudzeń, że prędzej czy później Gowin wyjdzie z PO. - Będzie chciał jak najdłużej przedłużać tę telenowelę, bo dzięki niej jest w mediach. A po jej zakończeniu będzie pewnie próbował utworzyć coś, co chyba z góry jest skazane na porażkę, czyli ugrupowanie konserwatywno-liberalne. Wczorajsze upokorzenie Gowina i Żalka było manifestacją brutalnej władzy Tuska w partii, który chce pokazać, że panuje nad PO - tłumaczy nam dr Chwedoruk z UW.