Kiedyś jeden model produkowany przez 8-10 lat nikogo nie dziwił, dziś ten okres skrócił się nawet do 5. Co prawda w sukurs przychodzi technologia, ale najnowocześniejsze nawet laboratorium nie zastąpi rzeczywistości. Bo gdzie, jak nie na torze testowym można sprawdzić pracę zawieszenia, układu kierowniczego czy hamulców i ich odporność na upływający czas. Nie mniej ważne jest to przy badaniu elektroniki, która opanowuje współczesne samochody. Mimo to producenci, chcąc nie chcąc, ograniczają testy i próby do minimum.
Skutkiem jest termin, który na stałe już wszedł do kanonu pojęć motoryzacyjnych: choroba wieku dziecięcego. To nią tłumaczy się wszelkie awarie w nowych samochodach i to z nią, a raczej ze świadomością, że może się pojawić, musi zmierzyć się każdy, kto kupuje nowy pojazd. Ale czy jest to wystarczający powód, by rezygnować z uczuć towarzyszącym wsiadaniu do fabrycznie nowego auta i zazdrosnych spojrzeń sąsiadów? Odpowiedź zostawiam Państwu.