Zadzwonił więc do kumpla, właściciela busa. Razem zapakowali wartą 20 tysięcy złotych windę służącą do wprowadzania zwłok do grobu i ruszyli do najbliższego zakładu pogrzebowego. Tutaj naopowiadali bajek, jak to tanio udało im się w Niemczech kupić nowiutką pogrzebową windę.
Właściciel firmy zapłacił Leszkowi G. za okazyjnie nabyty towar 5 tysięcy złotych. To wystarczyło, aby następne kilka dni grabarz spędził w hotelach nad lubuskimi jeziorami. Kiedy w końcu kasa się skończyła, powrócił do Zielonej Góry. Tutaj ukrywał się przez kilka tygodni, aż w końcu dorwali go zielonogórscy policjanci.
Spragnionego uroków życia nieuczciwego grabarza przygoda z windą może kosztować nawet pięć lat odsiadki.