Grad zapłaci głową?

2009-10-13 6:00

Czy już niebawem w rządzie Donalda Tuska (52 l.) ścięta zostanie kolejna ministerialna głowa? Opozycja domaga się dymisji szefa resortu skarbu Aleksandra Grada (47 l.). Ze stenogramów podsłuchów CBA wynika, że przetarg na sprzedaż stoczni w Gdyni i Szczecinie mógł zostać ustawiony.

Ale to nie koniec kłopotów Grada. Według mediów spółka należąca do żony ministra zdobyła gigantyczne kontrakty na wykonanie map lotniczych. Czy Grad już powinien pakować manatki?

- Premier nie ma wyjścia. Jeżeli chce być konsekwentny, poleci głowa Grada - przekonywał wczoraj w RMF FM Eugeniusz Kłopotek z PSL. Także wczoraj Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie domniemanych nieprawidłowości przy sprzedaży majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie.

Przypomnijmy: CBA zarzuca nadzorującym sprzedaż majątku stoczni, że usilnie wspierali tylko jednego inwestora - tzw. Katarczyków. Na czym to wsparcie miało polegać? Choć Katarczycy nie wpłacili w terminie wadium, nie zostali wykluczeni z przetargu. Z ustaleń CBA wynika również, że przez cały czas trwania przetargu, urzędnicy państwowi informowali przedstawiciela katarskiego inwestora o tym, jakie oferty składają pozostałe podmioty. Według Biura przedstawiciele rządu i Agencji Rozwoju Przemysłu mieli niemal zerową wiedzę na temat Katarczyków. Mało tego, zachodzi poważne podejrzenie, czy tajemniczy inwestor w ogóle istniał!

ARP broni się i przekonuje, że żadnej korupcji nie było. - Wszystko jest w porządku - powtarzał wczoraj na konferencji zdenerwowany szef ARP Wojciech Dąbrowski. Na wiele trudnych pytań nie potrafił jednak odpowiedzieć. Np. dlaczego w czasie rozmów podsłuchanych przez CBA nazywano Katarczyków "naszym inwestorem".

A co na to wszystko minister Grad? Tłumaczy, że za wszelką cenę chciał, by w sprzedanych stoczniach kontynuowana była produkcja statków. Dlatego na tego jedynego chętnego na całość chuchaliśmy i dmuchaliśmy - przekonuje. Wczoraj wymienił jednak osoby nadzorujące w resorcie skarbu, jak i w ARP sprzedaż majątku stoczni.

Ale nie tylko stocznie spędzają sen z powiek ministra skarbu. Według "Najwyższego Czasu" spółka MGGP - której udziałowcem był Aleksander Grad, a teraz jest jego żona - ma milionowe kontrakty od państwa, m.in. na wykonywanie map lotniczych. Z powodu nieprawidłowości przy wykorzystaniu tych map do rozdzielania unijnych dopłat Unia nałożyła na Polskę 400 milionów złotych kary.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki