Jeśli tak właśnie było, to już jest jasne, dlaczego Paul Rogler pozwala Grasiowi mieszkać w willi za darmo od 13 lat.
Kluczowe w wyjaśnieniu ujawnionej przez "Super Express" afery Grasia są transakcje przeprowadzone przez ministra trzynaście lat temu. W 1993 roku kupił udziały w spółce Agemark działającej w branży reklamowej. Trzy lata później sprzedał je Roglerowi. Na transakcji nie zarobił ani grosza, oddał spółkę po cenie zakupu. O co tak naprawdę chodziło? "Gazeta Krakowska" sugeruje, że o to, by Rogler wraz z Agemarkiem mógł przejąć należącą do niej willę w Zabierzowie (tę samą, w której mieszka teraz Graś - red.). Co ważne, obcokrajowcy nie mogli wówczas kupować w Polsce nieruchomości bez zezwolenia MSW.
Jak więc Roglerowi się to udało? Okazuje się, że w przepisach istniała luka. Zagraniczne firmy mogły kupować spółki, do których należą nieruchomości. Rogler nie zrobiłby tego jednak bez pomocy Grasia. Tuż przed transakcją Graś (ówczesny właściciel Agemarku) zmienił przed notariuszem umowę spółki (tak, by jej sprzedaż nie wymagała zezwolenia ministerstwa).
Pikanterii dodaje fakt, że owa luka w przepisach zniknęła zaledwie kilka tygodni po przeprowadzeniu całej transakcji. A co w tej sprawie ma do powiedzenia sam minister? - Transakcja ta była całkowicie zgodna z obowiązującym ówczesnie prawem - mówi "Super Expressowi" Graś.
Jak ujawniliśmy wczoraj, jego sprawą zajmuje się już Centralne Biuro Antykorupcyjne. Premier Donald Tusk (52 l.) zapowiedział, że jeśli okaże się, że rzecznik złamał prawo, będzie musiał odejść z rządu.