Jak to możliwe, że nie ocknął się, gdy hałasował stalowy kolos? I przede wszystkim - jakim cudem nic mu się nie stało? Na te pytania lokalni policjanci mają jedną odpowiedź: - Cud. Mężczyzna miał 3 promile alkoholu w organizmie - tłumaczy aspirant Tomasz Górny.
Cudowne zdarzenie miało miejsce na trasie z Grodziska do Wolsztyna. W sylwestrowe popołudnie maszynista zobaczył nagle leżące na torach ciało. Zaczął hamować, ale wiedział doskonale, że nie zdąży się zatrzymać. Rozpaczliwie więc zatrąbił. Niestety, mężczyzna na torach ani drgnął. Pojazd przejechał nad nim...
- Gdy maszynista wyskoczył na zewnątrz, był pewien, że z przejechanego człowieka została miazga - mówi aspirant Górny. - Na szczęście mężczyzna żył, o czym świadczyło donośne chrapanie.
Jak się okazało, Dawid N. wcześniej niż większość ludzi zaczął świętować nadchodzący Nowy Rok. Po pokrzepieniu się kilkoma głębszymi postanowił wstąpić do rodziców, by złożyć im życzenia. Nie dał jednak rady dojść... Ocucony przez wezwanych na miejsce policjantów pijak był oburzony. - To nawet wyspać się nie wolno? - rzucił w ich stronę.
- Dawid N. nie odniósł żadnych obrażeń, a badanie alkotestem wykazało przeszło 3 promile alkoholu w organizmie - mówi aspirant Górny. Śpioch trafił na obserwację do szpitala. Potem będzie się musiał tłumaczyć przed śledczymi.