- Prezydent zamierza w znaczący sposób ograniczyć premie dla wiceprezydentów, burmistrzów, dyrektorów biur i prawdopodobnie także naczelników - obwieścił Tomasz Andryszczyk (27 l.), rzecznik Ratusza. - Jeszcze nie znamy konkretnych kwot. Oblicza to miejskie biuro kadr i szkoleń na życzenie pani prezydent - dodaje. - Najwięcej stracą najwyżsi urzędnicy, z wiceprezydentami na czele, a najmniej szeregowi urzędnicy - przekonywał.
Brzmiało pięknie. Już spieszyliśmy pochwalić panią prezydent. Okazało się jednak, że to jest zwykły chwyt, żeby poprawić wizerunek Gronkiewicz-Waltz i pewnie uspokoić władze PO oburzonej jej rozrzutnością. Jak ustaliliśmy, zarząd miasta nie ma zamiaru rezygnować z gigantycznych nagród. - Obniżki wyniosą co najmniej 10-15 procent - zapewnia Andryszczyk. Zaraz potem dodaje, że raczej nie ma co liczyć, by premie zostały obcięte np. o połowę. Ile dostaną wiceprezydenci po obniżce? Zakładając nawet, że prezydent zetnie premie o jedną trzecią, do ich kieszeni wpłynie prawie 60 tys. złotych. Jeszcze raz pytamy panią prezydent, czy w stolicy naprawdę nie ma ważniejszych potrzeb? Za 58 milionów złotych można przecież wybudować np. 5 żłobków, których tak brakuje w Warszawie, albo kupić 58 supernowoczesnych autobusów. Dlatego będziemy tej sprawy pilnować.