Ta druga spółka domaga się ok. 400 mln zł zaległych opłat za korzystanie z tras kolejowych. Jeśli pieniędzy nie otrzyma do 4 maja, grozi, że wstrzyma 151 połączeń w całym kraju!
- Uważam, że to, co dzieje się w polskich kolejach, jest oburzające i naprawdę ciężko się w tym wszystkim połapać. Zawsze była jedna państwowa kolej, a teraz porobili różne spółki. Na kłótniach między nimi tracą zwykli ludzie - żali się Danuta Kołakowska (60 l.) z Ostrołęki (woj. mazowieckie).
Patrz też: Marszałek Adam Struzik wydaje fortunę na paliwo
- Polskie Linie Kolejowe nie mogą być bankiem kredytującym przewoźników kolejowych - grzmi Zbigniew Szafrański, prezes PKP PLK. I stawia ultimatum. Jeśli pieniądze się nie znajdą, to od 4 maja Przewozy Regionalne mają wstrzymać ruch 151 pociągów. Zniknąć mają m.in. wszystkie połączenia InterRegio pomiędzy największymi miastami. Czyli te, które do tej pory cieszyły się dużą popularnością ze względu na niską cenę biletów. Na takich zamianach może poważnie ucierpieć nawet 50 tys. pasażerów.
- Nie mam samochodu i jestem skazana na pociągi. Jeśli zlikwidują tanie połączenia, nie będę miała jak spotykać się z rodziną. A co mają powiedzieć ludzie, którzy codziennie muszą dojeżdżać do pracy czy do szkoły? - złości się Danuta Kołakowska. Władze Przewozów Regionalnych uspokajają jednak. - Na pewno nie będzie tak, że połączenia znikną nagle po majowym weekendzie. Dano nam za mało czasu na poinformowanie pasażerów i nie zamierzany ugiąć się pod presją PKP PLK. Poza tym spłaciliśmy już pewną część zaległości finansowych i prowadzimy negocjacje, by utrzymać wszystkie połączenia - uspokaja Piotr Olszewski, rzecznik prasowy Przewozów Regionalnych.