Meteorolodzy nie chcą straszyć, jednak to, co dzieje się z ciśnieniem atmosferycznym nad Europą, to powtórka sytuacji sprzed powodzi 13 lat temu. Układy ciśnienia a tym samym deszczowe i burzowe chmury przemieszczają się nad Europą tymi samymi drogami, jak wtedy.
Przeczytaj koniecznie: Powódź w Małopolsce paraliżuje kolej. Pociągi do Zakopanego jeżdżą objazdami, zalane są też drogi
Przyczyną obfitych opadów w lipcu 1997 roku był specyficzny układ niżów i wyżów atmosferycznych – wyż znad Skandynawii zasilał chłodnym powietrzem ciepłe, zasobne w parę wodną niże na południu.
Teraz sytuacja jest nie identyczna, ale dość podobna – odwrotnie jak 13 lat temu nad Ukrainą znajduje się rozległy niż. Nad Europą Zachodnią rozciągają się ośrodki niżowe. Stąd już tylko krok do opadów o wielkim zasięgu i natężeniu – jak te nad Polską i naszymi sąsiadami, które doprowadziły do powodzi tysiąclecia.
Co gorsza, zła sytuacja powodziowa jest w Czechach. Z komunikatów czeskich służb hydrologicznych wynika, że im bliżej Polski, tym poziom rzek jest większy i bardziej niepokojący. Poziom wody stale podnosi się na kilkunastu rzekach. A w 1997 roku to właśnie tam zbiorniki retencyjne wylały i woda z Czech dotarła do nas, rozpoczynając wielką powódź.