"Super Express": - Prof. Henryk Samsonowicz, wybitny naukowiec mający w rządzie Tadeusza Mazowieckiego tekę ministra edukacji narodowej, w opublikowanym przez nas wczoraj wywiadzie w ten sposób ocenił politykę grubej kreski: "Nie widzę przyczyn, dla których do nadrabiania braków nie należałoby włączyć tych, którzy niekiedy błądząc lub fałszywie rozumiejąc swoje obowiązki, działali poprzednio na szkodę naszego państwa i społeczeństwa, a teraz zapragnęli działać dla ich dobra".
Bronisław Wildstein: - Gdyby to była prawda - to można się z tym zgodzić. Rzeczywiście: dlaczego by nie wciągnąć do działania na rzecz dobra wspólnego osób, które popełniły błędy? Ale trzeba nie mieć elementarnej wiedzy o procesach społecznych, żeby przyjąć, że jeżeli się przeniesie struktury systemu totalitarnego w system, który ma stanowić jego zaprzeczenie, to będą one służyły rozwojowi wolności i demokracji.
- Ależ dlaczego? Przecież nowe warunki dyktują nowe zasady.
- W specyficzny sposób. Praktyka pokazuje, że takie struktury podtrzymują swoją mafijną solidarność, która pomaga im robić interesy i walczyć o władzę w nowych warunkach - przejmować określone sfery życia publicznego. W związku z tym profesor Samsonowicz bardzo się myli. Poza tym zapomina o odpowiedzialności i sprawiedliwości.
- W jakim sensie?
- Można wciągnąć łajdaków do wspólnej pracy, jeżeli najpierw rozliczy się ich łajdactwa. Nie rozliczając ich, kwestionuje się elementarną sprawiedliwość, co ma opłakane konsekwencje dla etyki społecznej.
- Jak pan ocenia rząd Tadeusza Mazowieckiego?
- Nie był najlepszy - za jego największy sukces należy uznać reformy Balcerowicza w wymiarze makroekonomicznym - ale samo jego powołanie było niezwykle pozytywnym zjawiskiem, gdyż oznaczało wyrwanie komunistom pełni władzy. To właśnie ten rząd zapoczątkował demokratyczne przemiany w naszym kraju.
Bronisław Wildstein
Pisarz, publicysta "Rzeczpospolitej". Były prezes zarządu TVP
To był ograniczony przełom
"Super Express": - 19 sierpnia 1989 r. gen. Jaruzelski powierzył Tadeuszowi Mazowieckiemu misję utworzenia rządu, 24 sierpnia Sejm wybrał go na premiera, a 12 września został powołany jego gabinet. Historia - w szerokim odbiorze, oczywiście kryjącym w sobie uproszczenia - wykazuje właściwość do katalogowania swoich okresów w formie haseł. Rządy pierwszego niekomunistycznego premiera w powojennej Polsce zamyka się w haśle: przełom.
Antoni Dudek: - Bez wątpienia. Ale trzeba doprecyzować: na jednych obszarach większy, na innych mniejszy.
- Gdzie nastąpił przełom największy?
- W sferze gospodarczej. Symbolizuje to plan Balcerowicza - wprowadzenie radykalnego programu reform.
- W 1990 r. wyglądało to na katastrofę...
- Dochody realne Polaków spadły wtedy średnio o 25 proc. - komuś o 5-10 proc., komuś o połowę. W tej drugiej grupie byli rolnicy. Wskutek zmian cen środków produkcji i przycięcia preferencyjnych kredytów wieś znalazła się w wyjątkowo ciężkiej sytuacji. Z zadłużonych rolników wyrosła później Samoobrona.
- Frustracja tych ludzi nie dziwi.
- Ale, jak słusznie ocenił we wczorajszym "Super Expressie" prof. Henryk Samsonowicz, bolesna transformacja ekonomiczna per saldo opłaciła się.
- Gdzie jeszcze kontur przełomu był wyraźnie widoczny?
- W polityce zagranicznej, która stopniowo orientowana była na Zachód. Choć musimy wiedzieć, że Mazowiecki bardzo się obawiał Związku Sowieckiego i niezwykle ostrożnie podchodził do kwestii wyprowadzenia sowieckich wojsk z Polski - dopiero u schyłku swoich rządów zdecydował się rozpocząć z Rosjanami rozmowy na ten temat.
- Czego się obawiał, że zwlekał aż rok?
- Obawy budziła w nim polityka jednoczących się Niemiec w kwestii granic.
- A najmniejszy przełom?
- To polityka wewnętrzna. Jednak nie we wszystkim! Nie można nie zgodzić się z prof. Samsonowiczem, co do znaczenia reformy samorządowej. Powszechnie zwykło się uważać, że pierwsze wolne wybory w Polsce to wybory prezydenckie z 1990 r. Otóż nie, poprzedziły je wolne wybory samorządowe. Ale już inne aspekty polityki wewnętrznej - jeżeli mamy szukać przełomu - charakteryzował przełom bardzo ograniczony. Mam na myśli ograniczoną dekomunizację struktur państwa, czego symbolem jest stworzenie Urzędu Ochrony Państwa na bazie Służby Bezpieczeństwa.
- To, kto nosi kaburę i strzeże tajemnic sejfów i archiwów, było i jest dla wielu ludzi obojętne. Ważne są powszechne owoce zwycięstwa: wolność słowa, paszport w kieszeni, mnogość towarów w sklepach i realna perspektywa konsumowania ich wraz z wtaczaniem się państwa na tory gospodarczej normalności...
- A urodzaj owoców był możliwy, jak twierdzą niektórzy, dzięki machnięciu ręką na uwłaszczenie się władzy, bo dekomunizacja doprowadziłaby do konfliktu społecznego, który uniemożliwiłby przeprowadzenie reform gospodarczych. Czy to prawda? Nie można zapominać, że wielu Polaków czekało na to, aby rząd Mazowieckiego podjął działania dekomunizacyjne - a ponieważ tego nie zrobił, cofnęli mu swoje poparcie. Między innymi to stało się przyczyną tzw. wojny na górze między Mazowieckim a Wałęsą, wokół którego skupili się zwolennicy przeniesienia radykalnych działań ze sfery gospodarczej również na wewnętrzną. Ich zdaniem uzdrowiłoby to początki polskiego kapitalizmu - uczyniłoby je bardziej sprawiedliwymi.
- Czy nie za dużo oczekujemy od rządu, który dopiero otwierał nową epokę?
- Rząd Mazowieckiego miał ogromną swobodę w działaniach wobec biurokratycznego aparatu państwa. Swobodę nieporównywalną z późniejszymi rządami - do dzisiejszego włącznie - które były zakładnikami struktur urzędniczych. Jego rząd działał w stanie maksymalnego rozchwiania gospodarki i takich oczekiwań ze strony społeczeństwa, które pozwalały mu na tę swobodę. Wykorzystał ją w sferze gospodarczej, w sferze zmiany państwa - już nie. Mówiąc o sukcesach i porażkach tego rządu, powinniśmy o tym pamiętać.
Dr Antoni Dudek
Historyk i politolog, doradca prezesa IPN