Jak relacjonuje "Gazeta Pomorska" wydawało się, że to będzie zwykły ślub: 25-latka i jego 22-letniej wybranki. Na ceremonię przyszło ledwie kilkunastu gości, tylko najbliższa rodzina. Gdy ceremonia zbliżała się ku końcowi i rozbrzmiał marsz Mendelssohna na salę nieoczekiwanie wkroczyło 11 policjantów w pełnym rynsztunku (kamizelki kuloodporne, broń, kominiarki). Szybko schwycili oni szamoczącego się młodego męża, i nie bacząc na osłupionych gości i łzy panny młodej wyprowadzili go z sali.
Zaskoczeni policyjną akcją byli nie tylko goście tego ślubu, ale także następnego. Kolejni narzeczeni z gośćmi na swoją kolej czekali w "korytarzu-poczekalni". Kiedy zobaczyli policjantów, niektórzy z nich pomyśleli, że to może koledzy z pracy pana młodego, że może w przebraniach "bramę" przyszli ustawić. Jeden ze świadków opowiadał: - Kiedy policjanci wkroczyli do sali ślubów, szamotanina trwała tylko chwilę. Od razu rozpłakały się dzieci, które też były wśród gości ślubnych. Kiedy policjanci wyprowadzili już pana młodego, jeden z funkcjonariuszy powiedział gościom o co chodzi.
Jak się okazało 25-latek był od czerwca poszukiwany listem gończym, wydanym ponieważ nie stawił się do zakładu karnego, gdzie miał odsiadywać wyrok za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu. Stąd też, kiedy policjanci dowiedzieli się, że poszukiwany grudziądzanin będzie zawierał związek małżeński, postanowili zatrzymać go zaraz po tej uroczystości. Zamiast na weselny bankiet, 25-latek wprost z USC został zawieziony na komendę, a później do zakładu karnego, gdzie ma spędzić najbliższe dwa lata.