Kilka lat temu Adam i Izabela Małyszowie nabyli działkę w pobliżu Krokwi. Chcieli na niej wybudować willę, w której mogliby pomieszkiwać podczas pobytów w Zakopanem. Do dziś nie dostali jednak zgody na postawienie tam choćby małego domku.
Małysz ma pecha (albo niedostateczne rozeznanie w planach zagospodarowania przestrzennego w Zakopanem). Działka, którą kupił, znajduje się bowiem na terenie przewidzianym na inwestycje związane z wypoczynkiem i rekreacją. Nie ma mowy o wydaniu zezwolenia na budowę domu.
Burmistrz pomoże
Być może znajdzie się jednak wyjście z tej patowej sytuacji, bo burmistrz Zakopanego deklaruje pomoc w tej sprawie czterokrotnemu mistrzowi świata.
- Burmistrz zaproponował nam zamianę naszej 1200-metrowej działki na inną - budowlaną, ale o powierzchni 700 metrów. Na to się nie zgodziliśmy. Wskazaliśmy inną, o powierzchni 1400 metrów. Chcielibyśmy ją wziąć w drodze zamiany. Bez dopłaty - wyjawia Małysz.
Na szczęście lepiej niż w interesach z działkami w Zakopanem i Wiśle, idzie jednak naszemu gwiazdorowi na skoczni. Na zakopiańskim igelicie wygrał w tym sezonie aż 5 konkursów (Puchar Doskonałego Mleka, Letnia Grand Prix, Puchar Solidarności i dwukrotnie MP). Tylko raz był trzeci (w II Letniej GP).
- Formy nie straciłem, chociaż z powodów rodzinnych nie startowałem w dwóch ostatnich konkursach Grand Prix - zapewnia Małysz. - Potwierdzeniem tego mogą być dwa zwycięstwa w mistrzostwach Polski. A nie było o nie tak łatwo, bo Kamil Stoch jest w znakomitej dyspozycji. Podobnie jak Klimek Murańka i kilku innych.
Na starcie stu skoczków
- Nie wiem też, czy jest drugi kraj, gdzie w mistrzostwach kraju startowałoby ponad stu skoczków. Skoro w takim towarzystwie wygrałem dwa razy, jestem spokojny przed zimą - dodaje "Orzeł z Wisły".
Jak ten czas szybko leci! W kadrze skoczków Małysz jest już weteranem, koledzy są od niego o kilka, a nawet kilkunaście lat młodsi.
- Na pierwszym treningu kadry poczułem się jak dziadek - zwierza się Adam. - Ale mam nadzieję, że takie młode towarzystwo doda mi skrzydeł.
Widok młodziaków budzi u mistrza także inne wspomnienia.
- Gdy miałem tyle lat co Maciek Kot, w procesie treningowym nie używano jeszcze komputerów. Wkładaliśmy cegły do plecaka i ruszaliśmy w góry - wspomina ze śmiechem.