Do tego tragicznego wydarzenia doszło w nocy we wsi Kozieniec, na prostym odcinku drogi. Jacek P. jechał do kolegi, był trzeźwy, nie miał jednak prawa jazdy. Nigdy go zresztą nie zrobił. Jak ustalili później policjanci, mężczyzna wyprzedzał i wracając na swój pas, potrącił człowieka. Piotr Szałaj szedł skrajem jezdni. Młody kierowca nie zdążył zahamować. Z potworną siłą uderzył w pieszego.
Zobacz też: Krasnystaw. Motocyklista zginął, bo chciał być pierwszy?
Ofiara wypadku leżała kilkanaście metrów dalej w krzakach
Zatrzymał się i wysiadł z auta. Ofiara wypadku leżała kilkanaście metrów dalej w krzakach. - Piotrek rzęził, rozstawał się z życiem, a on go okradł. - Antoniak, na co dzień twardy facet, zawodowy żołnierz, zaciska pięści z bólu. Jacek P. odjechał z miejsca, wrócił po godzinie ze swoją matką. Przyznał się, że to on jechał samochodem. Trafił do aresztu. Przy rewizji okazało się, że w skarpetce ma schowany telefon. - Policjanci byli przekonani, że to jego aparat - tłumaczy Janusz Wójtowicz z KWP w Lublinie. - Okazało się jednak, że telefon był własnością ofiary wypadku. - Jak nazwać kogoś tak pozbawionego ludzkich uczuć? - zastanawia się brat Piotra. - Hiena to za mało - dodaje.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail