Kierowca z Grzegorzem Schetyną pruł nawet 140 km na godzinę. To prawie dwa razy tyle, ile jest dozwolone w mieście. Jak się okazało, powód pośpiechu polityka był wyjątkowo ważny - ssący głód.
Auto podrzuciło więc Schetynę do eleganckiej restauracji na Saskiej Kępie. Chwalą się tam, że gotowali dla Kwaśniewskich, Donalda Tuska (55 l.), a nawet Jarosława Kaczyńskiego (63 l.) i Yoko Ono (79 l.). Być może kiedyś pochwalą się też i Schetyną.
By zaspokoić głód, polityk wybrał miejsce z polską kuchnią. W menu podpatrzyliśmy, że oferują tam m.in. polską gruszkę klapsę z kozim serem na łożu z litewskiego kindziuka za 38 zł i nasze winniczki z borowikami za 40 zł.
Na taką kolację warto się spieszyć. Poza tym ślimaki, które mają tyle samo kalorii, co torebka żelków, to chyba ostatnio dobre danie dla byłego marszałka. Wszyscy przecież widzą, że dba o dietę i wyraźnie schudł.