Wszystko wydarzyło się w ciągu paru sekund. Trwało polowanie. Z oddali dobiegały odgłosy nagonki. Myśliwi niczym posągi nieruchomo tkwili między drzewami. Ale ich nerwy były napięte niczym postronki. Palce położyli na cynglach. Wtem z krzaków dobiegł charakterystyczny hałas. To wielki odyniec przedzierał się przez zarośla. Jak pocisk wpadł między mężczyzn.
Kula się odbiła
Pierwszy zareagował pan Tadeusz. Wycelował w bok zwierzęcia i nacisnął spust. Ale kula tylko odbiła się od grzbietu odyńca i rykoszetem trafiła pana Grzegorza w nogę.
Ranny myśliwy leżał na mchu i wzywał pomocy. Ściółkę zabarwiła jego krew. - To był potworny wypadek. Nigdy wcześniej mi się to nie przytrafiło - mówi załamany Tadeusz M.
Do rannego kolegi wezwano pogotowie. Mężczyzna trafił do szpitala. Okazało się, że rana nie zagraża życiu, a kula przeszła przez mięsień na wylot. Pan Grzegorz nie ma pretensji do znajomego, który go postrzelił.
Wybaczam koledze
- Takie rzeczy się zdarzają. Cieszę się tylko, że nie zostałem trafiony w tętnicę lub gdzieś w brzuch. Wtedy mogłoby to się skończyć tragicznie. Gdy dojdę do zdrowia, to na pewno wrócę na polowania z przyjaciółmi. Odpłacę temu dzikowi - przekonuje.
Sprawę bada bytowska policja. - Śledztwo wyjaśni okoliczności zdarzenia - mówi Michał Gawroński, rzecznik policji w Bytowie.