Z naszych informacji wynika, że Grzegorz W. mógł być szantażowany przez związanych z półświatkiem mężczyzn, którzy żądali od niego pieniędzy. On szukał ich u ojca. I zabił go, gdy ten odmówił pomocy...
Przeczytaj koniecznie: Ministra Eugeniusza Wróbla zarąbał jego syn
W czasie, gdy Grzegorz W. oczekiwał wczoraj w policyjnej celi na decyzję o jego aresztowaniu, kilka kilometrów dalej w Zalewie Rybnickim trwały poszukiwania ciała zamordowanego Eugeniusza Wróbla. Płetwonurkom udało się znaleźć na razie tylko fragment korpusu zamordowanego.
Sam Grzegorz W. o godz. 14.30 trafił do Sądu Rejonowego w Rybniku. Jego twarz nie zdradzała emocji. Po kilku godzinach zapadła decyzja - najbliższe trzy miesiące morderca ojca spędzi w areszcie.
Choć mężczyzna złożył w prokuraturze obszerne zeznania, ustalenia śledztwa są trzymane w tajemnicy. Jacek Sławik, szef rybnickiej Prokuratury Rejonowej, jest nadzwyczaj oszczędny w słowach. Wiadomo jedynie, że Grzegorz W. przyznał się do zabójstwa, a także to, że doszło do niego w rodzinnym domu Wróblów. Morderca miał użyć noża, a potem miał pozbyć się ciała, wrzucając je do Zalewu Rybnickiego. - Więcej o tej sprawie teraz powiedzieć nie mogę, cały czas sprawdzane są różne hipotezy wydarzeń, trwają czynności - ucina pytania Jacek Sławik.
Patrz też: Były wiceminister transportu zamordowany. Syn zabił Eugeniusza Wróbla, zwłoki poćwiartował
Niewykluczone jednak, że zabójstwo, którego dokonał Grzegorz W., było finałem kłopotów, jakie miał od pewnego czasu. Jedna z badanych wersji wydarzeń zakłada, że syn Eugeniusza Wróbla mógł być szantażowany. - Być może od dłuższego czasu był poddany presji ze strony osób trzecich, która doprowadziła go do skrajnej desperacji. Badamy teraz ten wątek - mówi enigmatycznie prywatny detektyw Arkadiusz Andała, którego wynajęli bliscy Eugeniusza Wróbla.
Być może wycieczka do USA, na którą Grzegorz W. miał potrzebować pieniędzy od ojca, była tak naprawdę ucieczką od prześladowców. Niestety, ojciec nie zgadzał się ani z samym pomysłem wyjazdu, ani tym bardziej nie chciał dać synowi pieniędzy na podróż.
Jedna z hipotez mówi, że Grzegorz W. wpadł w tarapaty, gdy sprzedał posiadane przez siebie auto. Nabywcami mieli być ludzie związani z przestępczym półświatkiem. To właśnie po tej transakcji kupcy mieli już stale nachodzić i nagabywać Grzegorza W. Żądali od niego wciąż więcej i więcej pieniędzy.