Ten wypad do lasu mógł zakończyć się dla Grzmotki (tak ją nazwano w schronisku dla zwierząt) tragicznie. Dobrze, że wnyki były już stare, a sprężyny już niezbyt mocne. Choć zacisnęły się na jej łapce, nie pogruchotały kości. Kotka zdołała dojść do ludzkich zabudowań. Była bardzo dzielna, bo żelastwo i przyczepiona do nich linka waży prawie tyle co ona sama. Schowała się w piwnicy Agnieszki Piłat, cichutko pomiaukując z bólu. Kobieta ją znalazła i zaalarmowała pracowników lubelskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt. - Nie odstępowałam jej na krok, czekając na pomoc - mówi z przejęciem wybawicielka kici. W gabinecie lekarza weterynarii udało się zdjąć wnyki z łapki Grzmotki, ale pozostała głęboka i bolesna rana. Kotkę czeka teraz rekonwalescencja. A kiedy wydobrzeje? - Jeśli nie znajdzie się właściciel, biorę ją do siebie - deklaruje pani Agnieszka.
ZOBACZ: Skrajnie zaniedbany pies potrzebuje pomocy. Możesz mu pomóc! [ZDJĘCIA]