Najwyraźniej zwykły scyzoryk do obcinania znalezionym grzybom nóżek to zbyt mało w dzisiejszych czasach. Teraz wypada mieć ze sobą dwa ostre bojowe bagnety i pistolet załadowany ostrą amunicją. Właśnie taki arsenał miał z sobą 54-latek zatrzymany w Kaletach przez policję. Choć wyglądał jak typowy grzybiarz, to w przeciwieństwie do innych, jemu podobnych ludzi ze stacji kolejowej w Kaletach, nie poszedł w kierunku lasu, ale... do centrum miasta.
Tam zaczął zachowywać się jak nieokrzesany wandal - jednym z bagnetów podziurawił opony w dwóch samochodach. Jak się okazało, wybryk widział jeden z będących po służbie policjantów i zawiadomił swoich kolegów po fachu. Całe szczęście zatrzymanie przebiegło spokojnie, bo mężczyzna miał ze sobą pistolet z II wojny światowej - luger załadowany ostrą amunicją.
Policjanci nie mieli o tym fakcie pojęcia. Niestety, gdy na rękach 54-latka zatrzasnęły się kajdanki, pobladł on i omal nie stracił przytomności. Zamiast do "ciupy" trafił do szpitala. Mężczyzna ma bowiem kłopoty z sercem.
Zobacz też: Poszedł na grzyby, wciągnęło go bagno
Nie wiadomo jeszcze dlaczego niszczył opony w samochodach, ani też dlaczego uzbrojony po zęby wybrał się do Kalet z Bytomia, gdzie mieszka. Wiadomo natomiast, że w bytomskim mieszkaniu miał jeszcze więcej broni - były tam pistolety oraz kilka tysięcy sztuk amunicji do nich. Wszystko w doskonałym stanie, choć pochodzące z czasów II wojny światowej.
Sprawdź też: Dolnośląskie: Telefonicznie odnaleźli grzybiarza
Miał też w mieszkaniu niemałą sumkę, bo 55 tys zł. Zarówno arsenał, jak i pieniądze trafiły do policyjnego depozytu. Gdy 54-latek wyzdrowieje, będzie odpowiadał za nielegalne posiadanie broni i zniszczenie mienia. Grozi mu do 8 lat wiezienia.