Godz. 12.30. Z wojskowego szpitala przy ul. Szaserów w Warszawie wychodzi Aleksander Gudzowaty. Porusza się z trudem, wspierając się na ramieniu ochroniarza. Kiedy zbliżają się do samochodu, asystent Gudzowatego odsłania kaburę pistoletu. Drugi ochroniarz, ze słuchawką wpiętą w klapę oraz z bronią za pazuchą, strzeże wsiadającego do auta milionera. Wszystko wygląda tak, jakby do szpitala przyjechał nie biznesmen, ale głowa państwa.
Przeczytaj koniecznie: Ślub Gudzowatego: Gudzowaty na ślubnym kobiercu po raz drugi (ZDJĘCIA!)
Czy wizyta Gudzowatego u lekarza miała rutynowy charakter? Wiele wskazuje, że nie. Rzecznik Wojskowego Instytutu Medycznego Piotr Dąbrowiecki nie chciał ujawnić szczegółów wizyty. - Pan Gudzowaty jest osobą prywatną i chroni go tajemnica lekarska - uciął Dąbrowiecki. Ale jak ustaliliśmy, biznesmen od lat zmaga się z ciężką chorobą stawów. Pacjenci cierpią przez nią do końca życia. Długa rehabilitacja może co najwyżej spowolnić rozwój bolesnej choroby. Najprawdopodobniej wizyta w warszawskim szpitalu miała więc związek właśnie z rehabilitacją uśmierzającą ból stawów.
Patrz też: Gudzowaty po ślubie dba o zdrowie