Niespodziewana śmierć Tomasza Kowalskiego (†20 l.) była dla wszystkich szokiem.
- Tomek kochał sport. Dbał o siebie, dobrze się odżywiał, pływał. W liceum trenował siatkówkę, jeździł na zawody i zdobywał puchary - wylicza zdruzgotany śmiercią syna ojciec 20-latka, Czesław Kowalski (50 l.).
Od września ubiegłego roku Tomasz mieszkał na stancji w Białymstoku. Tutaj też regularnie uczęszczał do jednej z siłowni. Feralnego wieczoru Tomasz jak zwykle chciał wykonać serię ćwiczeń poprawiających kondycję. Rozpoczął trening na bieżni i nagle zrobiło mu się słabo. Gdy upadł zemdlony, pracownicy siłowni rzucili mu się na pomoc. Na miejsce przyjechało pogotowie ratunkowe, ale 20-latek zmarł.
Zrozpaczeni rodzice młodego sportowca zachodzą w głowę, co mogło być przyczyną tak nagłej śmierci.
- Gdy był mały, chorował na alergię, ale przecież wyrósł z tego - łka matka Tomasza, Tamara Kowalska (50 l.). - Pół roku temu miał stłuczkę samochodową. Zrobił wtedy tomografię komputerową i badania nic nie wykazały - dodaje ojciec chłopaka. Wyniki sekcji zwłok nie są jeszcze znane.