O brutalnym morderstwie Agnieszki pisaliśmy wczoraj. Kobieta była przetrzymywana razem z dziećmi przez rodzinę jej męża w Pakistanie. Traktowani byli gorzej niż zwierzęta. W 2008 roku udało się im uciec do Polski, wrócili do Łodzi. Naeem. A. uznał to za plamę na honorze. Według jego religii - islamu - kobieta okryła go hańbą. Postanowił wymierzyć jej sprawiedliwość. Przyjechał za nią do Polski i zamordował. W czwartek stanął przed sądem. Grozi mu dożywocie.
Pani Agnieszka osierociła czworo dzieci - Amira (10 l.), Sonię (8 l.), Roksanę (7 l.) i Anitę (6 l.). Po jej śmierci wszystkie trafiły do pogotowia opiekuńczego. Później sąd przyznał prawo do opieki nad nimi ich babci, Halinie F.
- One przeżyły w Pakistanie horror - opowiada kobieta. - Były traktowane jak śmieci. Kiedy zamieszkały ze mną, były zadziwione, że się do nich uśmiecham, bo babcia ze strony ich ojca nigdy tego nie robiła. Z czasem przyzwyczaiły się do normalności, do tego, że są kochane. I wtedy to morderstwo Agnieszki... - pani Halina urywa, ociera łzy.
Na tym jednak nie koniec. Okazuje się, że dzieci, choć otoczone czułą opieką, wciąż są narażone na niebezpieczeństwo. Halina F. obawia się, że koledzy ich ojca z Pakistanu będą chcieli je porwać. Już kilkakrotnie pojawiali się w okolicy. Obserwowali bacznie mieszkanie, zagadywali sąsiadów.
- Dzieci też się boją. Nerwowo reagują na każdego mężczyznę o arabskich rysach twarzy - mówi Halina F.