Wódka bardziej interesuje Marcina K. niż znalezienie pracy i dbanie o swoją życiową partnerkę Magdalenę B. (19 l.) i ich córeczkę.
- Marcin na trzeźwo zawsze obiecuje poprawę. Zaufałam mu i zostawiłam Wiktorię pod jego opieką - mówi pani Magda.
Młoda mama trafiła do szpitala, gdzie urodziła kolejne dziecko. Marcin K. radził sobie nieźle, ale do czasu. Chęć wypicia okazała się silniejsza. Zostawił córkę u krewnych i poszedł na dyskotekę. Kiedy wrócił, uznał, że jest zbyt pijany, by zająć się dzieckiem. Co więc wymyślił? Zadzwonił pod numer alarmowy 997! Wezwanym przez siebie policjantom nakazał zaopiekować się dzieckiem. "Zawieźcie Wiktorię do prababci!" - polecił zaskoczonym funkcjonariuszom, jakby radiowóz był taksówką.
Policjanci zawieźli tatusia i córeczkę na komisariat. Tam okazało się, że Marcin K. miał 1,5 promila alkoholu. Wiktorię odebrała prababcia.
Marcin K. nie widzi nic głupiego w swoim czynie: - Wypiłem, to nie mogłem zajmować się dzieckiem. Wezwałem policję, aby córka była bezpieczna. To nic złego!
- Już nigdy mu nie zaufam! Nie chcę go znać - mówi młoda mama, która z dziećmi wyprowadziła się do swojej babci.
"Troskliwy" tatuś wkrótce stanie przed sądem i usłyszy między innymi zarzut nieuzasadnionego wezwania policji.