Autorzy obywatelskiego projektu zabraniającego handlu w niedzielę muszą czuś się rozczarowani. Jak pisze "Rzeczpospolita", w ciągu trzech miesięcy, nie udało im się zdobyć wymaganej liczby podpisów. W związku z tym, że podobny projekt złożony przez posłów PiS równeż napotkał problemy, wszystko wskazuje na to, że w dalszym ciągu będziemy mogli robić zakupy w niedzielę.
- Niefortunnie wybraliśmy wakacyjny termin zbiórki. Młyny kościelne mielą powoli i podpisy zbierane w parafiach zaczęły wpływać po upływie trzymiesięcznego terminu określonego prawem – mówi Krzysztof Steckiewicz, pełnomocnik komitetu obywatelskiego.
ZOBACZ: Warszawiacy uwielbiają zakupy
Propozycja obywatelska oraz poselska, zakładały możlwość otwarcia sklepu w niedzielę, tylko w sytuacji, gdy za ladą pojawi się sam właściciel. Obie inicjatywy były popierane prze kościół.
– Stać na to Niemców i Austriaków, a dlaczego nie Polaków, w ojczyźnie błogosławionego Jana Pawła II? – pytał w maju metropolita gdański abp. Sławoj Leszek Głódź.
ZOBACZ: Coraz częściej robimy zakupy w internecie
Obywatele są jednak podzieleni niemal pół na pół. Według sondażu, za utrzymaniem handlu w niedzielę opowiada się 49 proc, natomiast ustalenia zakazu życzyłoby sobie 47 proc. badanych. Przed negatywnymi skutkami wprowadzenia projektu w życie ostrzega również premier Donald Tusk. Szef rządu twierdzi, że mogłoby to mieć negatywne skutki dla naszej gospodarki. Przeciwni inicjatywie obywatelskiej, a także parlamentarnej, są posłowie SLD i Twojego Ruchu.