Cztery dni muzycznej uczty, kilkadziesiąt zespołów, w tym takie gwiazdy jak Pearl Jam, Kasabian czy Skunk Anansie i ok. 85 tysięcy fanów z Polski, Europy i całego świata jest dowodem, że nasz kraj może spokojnie walczyć o miano najlepszego miejsca w Europie Środkowo - Wschodniej, gdzie można oglądać i słuchać najlepszych za przystępną cenę. Egzamin zdali nie tylko organizatorzy, ale przede wszystkim uczestnicy. Aż kilkanaście tysięcy młodych ludzi poszło głosować na wybory. I robiło to z poczucia obywatelskiego obowiązku, a nie z przymusu.
28-letni Laszlo przyjechał do Gdyni z Budapesztu. Na festiwalu pojawił się poraz drugi. W ubiegłym roku magnesem był Faith no More, w tym roku nie mógł się nie pojawić na koncercie Pearl Jam. - U nas nie ma takich koncertów. Nie ma takiej atmosfery. Do Polski nie jest daleko, a festiwal jest nad morzem. To dla nas, Węgrów dodatkowy plus - mówi nam Laszlo. Nie on jeden przyjechał zza granicy. W namiocie akredytacyjnym dla dziennikarzy przewinęły się rzesze przedstawicieli mediów z Hiszpanii, Meksyku, Wielkiej Brytanii i innych państw. W piątek po meczu 1/8 finałów mistrzostw świata w RPA uaktywniła się spora grupka Holendrów. Cieszyli się po zwycięstwie ich narodowej drużyny nad Brazylią. Widać ich było z bardzo daleka...
Zarówno dla gości z zagranicy, jak i polskich uczestników koncertu najważniejsza była muzyka. A ta była mieszanką różnych gatunków. Grunge'owy Pearl Jam, trip hopowy Massive Attack, rockowy Skunk Anansie, gangsta raperski Cypress Hill, Pavement czy taneczny Fatboy Slim. Byli też przedstawiciele nowych brzmień i zespołów, które grają od niedawna, ale już są gwiazdami jak: The Dead Weather, Empire Of The Sun, Klaxons, Kasabian, The Hives, Hot Chip.
Według nieoficjalnych danych, każdego dnia festiwalu bawiło się ok. 60 tys. osób. W momencie szczytowym było ich nawet 80 tys. osób. Musi więc cieszyć liczba 13 tys. osób, którzy z zaświadczeniem szła głosować w niedzielę do punktów wyborczych zlokalizowanych niedaleko festiwalu.
Mimo tak ogromnej rzeszy fanów, organizatorzy stanęli na wysokości zadania. Nie było tratujących się tłumów, wchodzących do autobusów kursujących na trasie Gdynia Główna - Festiwal Opener (tak jak to było ostatniego dnia w ubiegłym roku), mniej było zdezorientowanych festiwalowiczów (więcej było punktów informacyjnych, punktów gastronomicznych i toi toiów), a pierwszego dnia imprezy część osób została wpuszczona bez opasek, aby mogli bez opóźnienia zobaczyć koncert Pearl Jam.
To właśnie koncert tej grupy w oczach wielu zyskał miano najlepszego na Opene'rze.
- Dziękujemy za zaproszenie - powiedział pierwszego dnia po polsku Eddie Vedder, lider Pearl Jam legendarnej grupy. - Oczywiście, mój polski nie jest najlepszy, więc po prostu będziemy grać.
I właśnie słowa wokalisty Peral Jam są najlepszą rekomendacją dla festiwalu w Gdyni. Dopóki takie gwiazdy, jak ta, legendarna grupa z Seattle będą "po prostu grać na festiwalu", Opener będzie cieszył się popularnością nie tylko w Polsce, ale i na świecie.