Zaczęło się niewinnie. Pani Helena została telefonicznie zaproszona do siedziby firmy handlowej na konsumpcję i degustację różnych dań połączoną z prezentacją produktów gospodarstwa domowego. Postanowiła skorzystać z zaproszenia. - Pokazywano różne garnki, naczynia - opowiada. - Mnie najbardziej przypadła do gustu patelnia, na której skwierczały udka kurczaka.
Po skończonej prezentacji do pani Heleny podeszła jedna z pracownic firmy i spytała, co jej się podobało. - Odpowiedziałam, że ta patelnia - wyjaśnia kobieta. - Miła pani stwierdziła wtedy, że ta patelnia to prezent dla mnie. Muszę tylko podpisać jakieś dokumenty. Nie miałam jednak przy sobie dowodu osobistego. Wsadzono więc mnie do samochodu i zawieziono do domu. Przyjaciółka mojego wnuka przyniosła mój dokument, a ja podpisałam jakieś kartki na masce auta.
Po powrocie do domu wnuk kobiety zorientował się, że babcia trzyma w ręku umowę sprzedaży patelni, łopatki do niej i chińskich plastrów. Za wszystko ma zapłacić... 1620 zł, w ratach po 45 złotych miesięcznie. Z umowy wynika też, że zabezpieczeniem spłaty rat jest weksel podpisany in blanco.
Przedstawiciele firmy nie mają sobie nic do zarzucenia. - To doskonała patelnia - tłumaczy nam jedna z pracownic. Nie zgadza się jednak na podanie swojego nazwiska.
Przed działalnością podobnych przedsiębiorstw fandlowych przestrzega Zbigniew Kwaśniewski, rzecznik konsumenta w Łodzi, który już zajął się sprawą.
Zbigniew Kwaśniewski, rzecznik konsumenta w Łodzi: Naciągnęli starszą panią
- Handlowcy wykorzystali zaawansowany wiek tej pani i po prostu ją naciągnęli. To dowód na to, że trzeba uważnie czytać umowy, które się podpisuje. W tym przypadku jest jednak szansa na odstąpienie od umowy. Podpisano ją bowiem poza siedzibą sprzedawcy, na szybko, pod domem klientki