Popularny Henry nie miał innego wyjścia. Po spadku do pierwszej ligi musiał odejść.
- Biorę pełną odpowiedzialność za to, co się wydarzyło - deklaruje. - Spadek zmusił mnie do konkretnego działania. Zdecydowałem się odejść. Zdaję sobie sprawę, że nie sprostałem wyzwaniu. Nie powiodło mi się i nie ma tu już dla mnie miejsca - przyznaje.
Kasperczak obrazowo opisuje to, co stało się w Zabrzu w ostatnich tygodniach. - Sytuację moją i drużyny mogę porównać do alpinisty. Byliśmy już tak blisko i będąc o krok od osiągnięcia celu, spadliśmy w przepaść - mówi zgaszonym głosem. - Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Żałuję bardzo tego, co się stało - dodaje.
Rozstanie Kasperczaka z Górnikiem przebiegło bezkonfliktowo. - Wszyscy zachowaliśmy się jak dżentelmeni - zapewnia prezes klubu, Jędrzej Jędrych (42 l.). - Nie rozmawialiśmy o pieniądzach. Trener Kasperczak sam zaproponował, że odejdzie, a my to zaakceptowaliśmy. Była to nasza wspólna decyzja i rozstaliśmy się za porozumieniem stron. Wraz z trenerem odchodzi cały sztab szkoleniowy, który przed objęciem posad wziął pełną odpowiedzialność za wyniki - opowiada Jędrych. Następca Kasperczaka nie jest jeszcze znany.
- Ciągle analizujemy sytuację - ucina prezes.
Henryk Kasperczak nie myśli o szukaniu pracy w innym klubie.
- Wciąż myślę o piłce i chcę dalej być z nią związany. Jestem członkiem Wydziału Szkolenia PZPN, należę również do Stowarzyszenia Trenerów i mam wiele do zrobienia. Ale jeśli chodzi o objęcie stanowiska w innym klubie, to na razie nie ma tematu - zapewnia Kasperczak.