Powiedzieć o Stokłosie biznesmen to mało. Były senator pięciu kadencji (w latach 1989-2005 i w 2011 r.) przez kilkadziesiąt lat stał się potentatem na rynku drobiu. Według miesięcznika "Forbes" zajmuje 24. miejsce na liście najbogatszych Polaków z majątkiem 780 mln zł. W skład jego holdingu wchodzą też lokalny portal internetowy i tygodnik. Zła passa Stokłosy zaczęła się w 2005 r., gdy Stowarzyszenie Ekologiczne Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej zarzuciło mu zakopywanie padliny i zatruwanie środowiska. Początek końca nastąpił jednak
w 2007 r., gdy prokuratura w Warszawie zdecydowała się postawić mu kilkadziesiąt zarzutów...
Dziś w małej wiosce Śmiłowo w północnej Wielkopolsce ludzie szepczą już tylko o jednym. O wielkim upadku właściciela Farmutilu, wyjątkowo butnego biznesmena, który myślał, że wszystko może i nic nie jest niemożliwe. Okazało się inaczej. Henryk Stokłosa w Sądzie Okręgowym w Poznaniu usłyszał wyrok 8 lat bezwarunkowego więzienia. Stokłosa przez cały proces usiłował przekonać wymiar sprawiedliwości, że jest niewinny, a oskarżenie to nic innego jak pomówienie. Na niewiele się to zdało. Lista przestępstw, które sąd mu udowodnił, jest długa: korumpowanie urzędników, wyłudzanie pieniędzy, bicie, poniżanie i przetrzymywanie pracowników.
Z sali rozpraw wyszedł w kajdankach. Wcześniej musiał wysłuchać, jak korumpował urzędników Ministerstwa Finansów, żeby umorzono mu wielomilionowe podatki, jak jego doradca podatkowy woził do Warszawy koperty z pieniędzmi, jak wręczał urzędnikom alkohole i wędliny, organizował imprezy, fundował przeloty samolotami. Stokłosa pieniędzmi kupił sobie umorzenie podatku, a Skarb Państwa stracił na tym ponad 14 milionów zł. Sąd skazał też Stokłosę za wyłudzenie pieniędzy z Unii Europejskiej, a także za więzienie i bicie swoich pracowników. - Obrońcy na pewno złożą apelację - mówił po wyroku Marek Barabasz, rzecznik prasowy Henryka Stokłosy.