Ale w naszych warunkach to niemożliwe. Niby czasu już mało. Bo spółka to prezes i zarząd. Ich pensje trzeba by ustalić, a potem wyleasingować odpowiednie auta. Dalej zaś potrzebny byłby jakiś okres na oswojenie się z problemem. A po oswojeniu, zwanym postępem w pracach - przyszedłby czas na wypłacenie setek tysięcy złotych premii. Jak w słynnej już dziś spółeczce PL.2012. I dopiero wtedy możliwa będzie koordynacja gry o te 117 mln euro.
Ale czas jest, bo od stycznia nikt we Włoszech głównej nagrody nie trafił. I jeżeli nie chce grać o te pieniądze choćby minister Rostowski, to rzeczywiście niech zajmie się tym PL.2012 prezesa Herry. Bo zgodnie z wezwaniem premiera Tuska on i jego zarząd powinni oddać kilkaset tysięcy złotych premii przyznanych za postęp prac przy EURO 2012. Nie słyszałem, by oddali. Może więc, gdyby wygrali we włoskiej loterii...