Marianna i Stanisław B. prowadzili gospodarstwo w Zagrobach wspólnie z synem Kazimierzem, kawalerem i rencistą. Żyli skromnie, ale niczego im nie brakowało. - To byli spokojni, religijni ludzie. Kazimierz ani nie wypił, ani nie zapalił papierosa. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało - mówi ich sąsiadka Halina Boguska (77 l.).
W niedzielę rano ze staruszkami próbowała skontaktować się ich córka Danuta, mieszkająca w Inowrocławiu. Zaniepokojona tym, że nie odbierają telefonu, pojechała sprawdzić, co się stało. Dom był pusty, więc zaczęła przeszukiwać gospodarstwo. I znalazła bliskich w ziemiance z zaciśniętymi na szyjach pętlami. Jak zaznaczają sąsiedzi rodzina nie była w złych stosunkach, w konfliktach. Ale rodzice i ich syn Kazimierz raczej nie utrzymywali bliskich kontaktów z sąsiadami, chociaż ich dom stoi na środku wsi. Jedna z mieszkanek Zagrobów stwierdziła, że gdy 87-latka przychodziła do obwoźnego sklepu to nigdy nie zostawała na pogaduszki.
- Żadne ślady nie wskazują na napaść i rabunek - mówi Maria Kudyba z Prokuratury Okręgowej w Łomży. Śledczy nie wykluczają, że to syn zabił rodziców, a potem odebrał sobie życie.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail