Ze zdjęcia spogląda zalotnie śliczna młoda dziewczyna. Tyle że już nigdy się do nikogo nie uśmiechnie, z nikim nie zażartuje. Jej grób tonie w kwiatach. Pogrzeb odbył się ledwie cztery dni temu. - Wszystko wskazuje na to, że był to nieszczęśliwy wypadek - mówi podkomisarz Przemysław Słomski z biura prasowego KWP w Bydgoszczy. - Prawdopodobnie dziewczyna się zagapiła. Zajęła się pisaniem SMS-a i zapomniała o Bożym świecie...
Tę wersję wydarzeń potwierdzają świadkowie. - Miała słuchawkę w uszach, wpatrywała się w ekran telefonu. Ktoś nawet krzyknął: "uważaj!", ale ona nie usłyszała. Weszła wprost pod koła. Straszne - opowiadają.
Justyna mieszkała w Kazimierzynie. To mała wieś położona przy trasie kolejowej Toruń - Włocławek. Od kilku lat rano jechała pociągiem do szkoły, a po południu wracała do domu. Około godz. 16 wysiadła na stacji Waganiec-Nieszawa. O tej porze zatrzymują się tam dwa składy. Jeden jedzie w kierunku Włocławka, drugi w stronę Torunia. - Ona przyjechała tym z Włocławka. No, szła tak jak każdego dnia - opowiadają świadkowie. Zgubiła ją rutyna. I jak u wielu młodych dziewcząt - nieustanne, niemal nałogowe korzystanie z telefonu. Bez względu na okoliczności.
Zobacz: Horror w Szczecinie. 75-latka mieszkała przez kilka tygodni ze zwłokami!