Psy, które rzuciły się na panią Katarzynę i dziecko, wybiegły z posesji sąsiada. - Spotkał nas wielki dramat. To cud, że maleństwo wyszło z tego bez szwanku - powiedział nam ojciec pogryzionej. Do ataku psów na ludzi doszło na spokojnym osiedlu domków jednorodzinnych pod Włocławkiem.
Katarzyna K. lubiła długo spacerować w cichej okolicy. Tym razem jednak rzuciła się na nią wataha oszalałych bestii. Gryzły gdzie popadnie. Próbowały też dopaść dziecko, które trzymała na rękach. Kobieta tuliła maleństwo i próbowała odgonić psy nogą. Ale to tylko bardziej je rozwścieczyło. Rozszarpały nogę matki tak, że zwisały z niej strzępy mięśni.
- Prawdopodobnie trzeba będzie przeprowadzić amputację - dowiedzieliśmy się od lekarzy w szpitalu w Bydgoszczy, do którego przewieziono kobietę.
Policjanci ustalili, że krwiożercze psy wybiegły z posesji Waldemara T. (39 l.). Mężczyzna od lat przygarnia bezpańskie zwierzęta. To właśnie on pierwszy zobaczył, co się dzieje, odgonił bestie od kobiety i wezwał pogotowie. Zarzeka się, że agresywne psy nie należały do niego. Śledczy jednak nie dali mu wiary.
- Postawiliśmy mężczyźnie zarzut nieumyślnego spowodowania ciężkiego uszkodzenia ciała. Grozi mu za to do trzech lat więzienia - powiedział nam prok. Waldemar Kwiatkowski, zastępca prokuratora rejonowego we Włocławku.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail