Horror w zagrodzie Matuszaków wstrząsnął całym Czaplinkiem. Najbliżsi zagryzionej kobiety nie mogą uwierzyć w to, co się stało.
- Pracuję w Szczecinie i przyjeżdżam tylko na weekendy - opowiada wstrząsającą historię Sławomir Matuszak (45 l.), mąż pani Violetty. Mężczyzna dzwonił do żony w czwartek. Jeszcze wtedy żyła... Przyjechał do domu w piątek. Zdziwił się, że kobiety nie ma w domu i szukał jej u rodziny i znajomych.
ZOBACZ, WSTRZĄSAJĄCE!: Robią zupę z nienarodzonych dzieci. Te zdjęcia wstrząsnęły światem!
- W życiu bym nawet nie pomyślał, że może leżeć martwa w kojcu z psami. Tam jej nie szukałem. To mój syn ją tam znalazł, gdy poszedł psom dać jeść - mówi załamany.
- Ja wciąż nie mogę uwierzyć, że Atos i Sara mogły zagryźć Violettę. Nie mieści mi się to w głowie... - dodaje.
Lekarze potwierdzają
Wstępne wyniki sekcji zwłok nie pozostawiają jednak wątpliwości. Kobieta zmarła na skutek ran zadanych jej przez zęby zwierząt.
Wilczury najprawdopodobniej nagle rzuciły się na swoją panią na podwórku. Potem wciągnęły do kojca i pożarły.
CZYTAJ KONIECZNIE: Zwłoki bez głowy przy drodze: sekcja wyjaśniła zagadkę śmierci
- To była taka dobra kobieta - mówi Barbara Matuszak (69 l.), teściowa zmarłej Violetty.
- Z moim synem byli już razem ładnych parę lat, ale dopiero w kwietniu był ślub. Tak im się dobrze układało, a tu taka tragedia - rozpacza.
Okoliczności śmierci kobiety wyjaśni prokuratorskie śledztwo. Psy Matuszaków czeka teraz specjalistyczna obserwacja.