Jeszcze kilka miesięcy temu pani Kasia, jej mąż i córka Klaudia (15 l.) byli szczęśliwą rodziną. Tuż przed Wigilią wprowadzili się do nowego, wybudowanego pod Pabianicami domu. Ich radość zmąciła informacja o chorobie kobiety.
Przeczytaj: Matka małego Jasia: Lekarze winni śmierci mojego synka chcą uniknąć kary!
Na szczęście nie była to groźna dolegliwość. Lekarze wykryli u niej hormonalnego guza nadnerczy, odpowiadającego za nadmierną produkcję sterydów, które rozchwiały organizm pani Kasi. Zaproponowali jej prosty zabieg usunięcia guza, po którym miała wrócić do pełni zdrowia. - To miał być rutynowy zabieg, który lekarze wykonują codziennie - mówi Dariusz Chlebowski.
Pod koniec stycznia jego żona trafiła na stół operacyjny. Zabieg przeprowadzał Krzysztof K., chirurg z 25-letnim stażem pracy. Tuż po operacji stan pacjentki gwałtownie się pogorszył.
Okazało się, że lekarz zamiast guza wyciął duży fragment trzustki! Żółć wylewająca się z niej uszkodziła inne organy wewnętrzne. Pani Katarzyna po kilkunastu godzinach była ponownie operowana, jednak poprawy nie było. Straszliwie cierpiała z bólu. Lekarze operowali ją jeszcze kilkakrotnie, jednak 22 lutego zmarła.
Zobacz: Matka zmarłych bliźniaków z Włocławka: Usłyszałam jak lekarz mówi "Muszę zawiadomić szefa"
Sprawą jej śmierci zajęła się prokuratura w Łodzi. Wczoraj odbyła się sekcja zwłok. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną śmierci były powikłania po zabiegu operacyjnym - informuje prokurator Jacek Pakuła.
Lekarz, który operował panią Katarzynę Chlebowską, został zwolniony ze szpitala. Ale jako chirurg przyjmuje prywatnie w innych miejscach. - On dożywotnio powinien być pozbawiony prawa do wykonywania zawodu. Zrobię wszystko, by tak się stało. Nie może już nikogo skrzywdzić - mówi pan Dariusz.