Feralnego dnia pani Maria (58 l.) była w domu sama. Kobieta mieszka wraz z rodziną na szczycie góry. Wokół tylko las i głucha cisza. Po sąsiedzku są jedynie zabudowania Andrzeja K. Do wsi trzeba iść pół godziny stromą drogą.
- Wyszłam na podwórko, wtedy on pobiegł po piłę motorową. Odpalił ją. Ruszył na mnie. Groził, że mnie potnie na kawałki - opisuje przerażona do dziś kobieta. Tym razem udało jej się uciec. Zabarykadowała się w domu i wezwała policję. Funkcjonariusze znaleźli awanturnika, który ukrył się w pobliskich krzakach. Został przebadany alkomatem, był trzeźwy. Chociaż Andrzej K. został zatrzymany, to już następnego dnia znowu chodził po swojej posesji i wygrażał sąsiadce.
- Jesteśmy bezradni. Ze strachu przed nim odgrodziliśmy się wysokim płotem - opowiada kobieta. Ale to nic nie dało! Andrzej K. niszczy ogrodzenie i wchodzi na posesję.
- Nęka nas od pięciu lat - mówi pani Maria. Napastliwy góral groził już, że wysadzi dom dynamitem, gonił sąsiadów z siekierą. Za żadne przestępstwo nie trafił za kraty.
- Poddaje się dobrowolnie karom i wykonuje prace społeczne. Za zaatakowanie mnie piłą motorową dostał tylko dozór policyjny - żali się pani Maria. - Nie wiem, dlaczego uwziął się na nas, to jakieś wariactwo.
Dodaje, że przez bezradność wymiaru sprawiedliwości niedługo dojdzie do tragedii, bo agresja Andrzeja K. ciągle narasta.
Zobacz: Zamordował żonę i popełnił samobójstwo? Dwa ciała znalezione w Starogardzie Gdańskim