Aż trudno sobie wyobrazić, by nauczyciel diagnozował i leczył ucznia w szkole. Ale w tym przypadku właśnie tak się stało! Szesnastoletnia gimnazjalistka Karolina M. doznała niegroźnego urazu na lekcji wychowania fizycznego. Ktoś ją niechcący kopnął w nogę i ból nie chciał ustąpić. Dziewczyna schłodziła stłuczenie i pokuśtykała na lekcję techniki, której w mieleńskim gimnazjum uczy pani od chemii - Halina G. (61 l.).
Zaradna nauczycielka obejrzała stłuczenie i uznała, że dziewczynie ulży w cierpieniu okład... z roztworu kwasu mrówkowego. Z pomieszczenia, w którym trzyma preparaty chemiczne, przyniosła buteleczkę z kwasem, polała nim gazę i zrobiła uczennicy opatrunek. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Miejsce pod kompresem piekło tak, że Karolina aż syczała z bólu.
Szczęśliwie lekkomyślna nauczycielka szybko zorientowała się, że poparzyła uczennicę. Zaalarmowała matkę dziewczyny i obie pojechały z nią do lekarza rodzinnego, a od niego już prosto do szpitala w Koszalinie. Karolina M. została w nim pięć dni, w tym czasie przeszła bolesny przeszczep skóry...
Rodzina gimnazjalistki nie chce komentować tego, co się stało. Natomiast Ewa Jabłońska (60 l.), dyrektorka Zespołu Szkół w Mielnie, mówi wprost, że jej pracownica przekroczyła swoje uprawnienia. - Nauczyciel nie ma prawa leczyć ucznia - podkreśla. - Halinę G. ukarałam upomnieniem z wpisaniem do akt. Usprawiedliwia ją tylko to, że chciała pomóc...
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail