Horror z ulicy Garncarskiej

2008-01-21 23:39

Grzyb, popękane ściany, zapadnięta podłoga, smród i wilgoć oraz zapleśniałe ubrania to problemy, z którymi na co dzień musi się borykać Anna Policka (61 l.) z Częstochowy.

Za mieszkanie w tak "komfortowych" warunkach biedna rencistka płaci miesięcznie prawie 200 zł czynszu.

W starej i zniszczonej kamienicy przy ulicy Garncarskiej 28 inspektorzy sanepidu i nadzoru budowlanego pojawili się już pięć lat temu. Wszyscy orzekli zgodnie, że mieszkanie w ruinie należącej do Lokalnego Zrzeszenia Właścicieli Nieruchomości zagraża życiu i zdrowiu lokatorki.

Na ścianach mieszkania o powierzchni 42 metrów kwadratowych rośnie grzyb. W powietrzu unosi się zapach stęchlizny, wokół widać popękane sufity i podłogi, które grożą zawaleniem. Prawie wszystkie ubrania pani Anny pokryte są czarno-szarymi plamami.

- W tym mieszkaniu był kiedyś warsztat - opowiada kobieta, która jest po zawale, ma miażdżycę i kłopoty z kręgosłupem. Od wilgoci ciągle choruje na zatoki. - Dwa lata temu zrobiłam sobie remont, ale znowu wszystko popękało. Płacę prawie 200 złotych czynszu, a mam tylko 400 złotych renty - wylicza załamana kobieta. - Od kilku lat staram się o mieszkanie komunalne, ale urzędnicy stwierdzili, że poprawiły mi się warunki, bo wyprowadziła się ode mnie córka z trójką dzieci i syn - dodaje rozżalona rencistka.

W częstochowskim Ratuszu wszyscy bezradnie rozkładają ręce. Tłumaczą, że na liście oczekujących na mieszkanie komunalne jest trzy tysiące osób i wszystkie znajdują się w bardzo trudnej sytuacji. Tymczasem rocznie urzędnicy przyznają zaledwie sto lokali.

- Wniosek od pani Anny wpłynął do nas w 2001 roku. Lokatorka informowała w nim o złym stanie technicznym mieszkania - mówi Ireneusz Leśnikowski z biura prasowego urzędu. - Jednak pierwszeństwo mają wnioski złożone 10 lat temu. Miasto już kilka lat temu pomogło tej pani i przydzieliło mieszkanie drugiej rodzinie, która z nią zamieszkiwała -Ępodkreśla Ireneusz Leśnikowski.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki