Śmierć Marcina, chłopca odnalezionego w podzakopiańskim lesie z roztrzaskaną czaszką, wstrząsnęła Polską. Morderca został schwytany, przyznał się do winy i trafił za kratki. Nam udało się dotrzeć do szokujących zeznań potwora, których wysłuchali śledczy. W dzień Józef Cz. pracował jako hydraulik. Po pracy wracał do domu, zamykał się w pokoju i czytał wszystko, co dotyczyło seryjnych morderców. Szczególnie podziwiał Teda Bundy'ego, potwora, który zwabiał kobiety do auta i mordował.
Zobacz też: Zabójca ojca zatrzymany. Morderca ukrywał się na Pradze
Pierwsze zabójstwo...
Pierwsze zabójstwo zaplanował na niedzielę 10 sierpnia. W położonym niedaleko Zębie odbywał się wtedy festyn. Józef podjechał tam swoim autem. Po chwili znalazł potencjalną ofiarę. Zaproponował podwiezienie jednemu z mężczyzn. Stwierdził jednak, że to sympatyczny człowiek i... nie zasługuje na śmierć. Szukał dalej. Zaczepił kolejnego mężczyznę, ale ten był za duży... Wtedy obaczył Marcina. Zaprosił go do auta. Marcin wsiadł i zasnął... To dodało odwagi Józefowi Cz. Wywiózł nastolatka do lasu i 5-krotnie uderzył tępym narzędziem w czaszkę. Ciało chłopaka porzucił przy szlaku do Morskiego Oka. Nad rozpracowaniem mordercy pracowali najbardziej doświadczeni śledczy. Dzięki ich umiejętnościom Józef Cz. trafił przed oblicze prokuratora. Inaczej zaatakowałby ponownie. Jak jego mistrz...
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail