- W szpitalu żegnaliśmy się już z naszą córeczką, przyszedł nawet ksiądz - opowiada ojciec Klaudii Jakub Żukowski. Przestrzega innych rodziców, że także na prywatnych placach zabaw może zdarzyć się tragedia.
Klaudia poszła na plac na urodziny koleżanki. Niestety, jedna z huśtawek, przypominająca kolejkę linową, okazała się niebezpieczna. - Weszłam na nią i poczułam, że jest mokra. Chyba jakieś dziecko weszło na nią wcześniej z mokrymi rękami - opowiada Klaudia. To ostatnie, co zapamiętała dziewczynka.
Gdy opiekunowie zorientowali się, że Klaudia spadła z ruchomej huśtawki, dziewczynka zdążyła już wstać o własnych siłach.
Na początku nic nie wskazywało, że skutki będą tak groźne. - Gdy rodzice odebrali mnie z imprezy, bolała mnie tylko głowa - wspomina Klaudia. Kilka godzin później było już bardzo źle. Okazało się, że na mózgu powstał krwiak. Tylko szybka trepanacja uratowała jej życie.
Rodzice Klaudii złożyli doniesienie do prokuratury na właściciela placu, ale wycofali je, gdy ten zobowiązał się zabezpieczyć huśtawkę. - Zamówiliśmy już materace, ale chyba zamkniemy ten plac - mówi właścicielka centrum. - Najważniejsze, żeby już żadne dziecko nie przeżyło tego samego, co ja przez taką huśtawkę - dodaje na koniec uratowana Klaudia.