Za naszych czasów do małżeństwa podchodziło się inaczej. Nikt się nie docierał ani latami nie chodził na randki. Po prostu spotkaliśmy się. Wystarczyło to, jak na mnie patrzył, jak się zachowywał i już wiedziałam, że z Franciszkiem będę szczęśliwa - mówi pani Maria. - Do skończenia 18 lat brakowało mi kilku miesięcy, więc o zgodę na ślub spytałam mamę. Zgodziła się i tak się pobraliśmy. Wojna już trwała. W 1940 roku Arczyńskim urodził się pierwszy syn. Jakoś przetrwali okupację i od razu po wojnie przyjechali do Koszalina. Tu Maria urodziła drugiego syna. Oboje z mężem otrzymali przedwojenne wychowanie i wiedzieli, że małżeństwo wiąże się z podziałem ról. - Mąż pracował, ja dbałam zawsze o ciepło domowego ogniska. Nie obywało się bez kłótni, ale te zawsze kończyły się kompromisem. Szczerość, wierność i zaufanie - bez tych zasad trudno byłoby nam przetrwać. A tak cieszymy się sobą do dziś - słyszymy od Marii Arczyńskiej, która mimo słusznego wieku jest pełna wigoru. Arczyńskim udało się chyba stosowane w życiu zasady przekazać synowi Romanowi (61 l.), który wraz z żoną już niedługo będzie obchodził 40. rocznicę ślubu.
Ich miłość trwa od 70 lat
2009-11-16
3:00
Takim jubileuszem, jak Maria (87 l.) i Franciszek (96 l.) Arczyńscy, może pochwalić się niewiele par. Para z Koszalina jest zgodnym małżeństwem już 70 lat